niedziela, 6 marca 2016

Przepraszam

Cześć..
Przepraszam że mnie nie było ale mam brak weny a kiedy zastanawiam się nad nowym rozdziałem w mojej głowie rodzi się nowy pomysł na bloga...
Więc z tego powodu będę miała kolejnego bloga.
Tego oczywiście nie opuszczę nigdy...
Mam nadzieję że mnie rozumiecie.
Jest jeszcze jedna sprawa. Chciała bym was powiadomić że jeżeli pod tym wpisem będą 3 komentarze zabieram się za nową notkę .
Serio nwm czy mam pisać bo na blogu komentarzy jak nie było tak nima.
To na tyle więc pa..
Ps. Jutro post na temat nowego bloga bo te wizje mnie drażnią ;-;

poniedziałek, 25 stycznia 2016

2.Teraz wszystko będzie lepiej

Szłam w stronę klasy gdy wpadłam na kogoś twardego jak kamień. Chwyciłam się za głowę i syknęłam z bólu. To raczej nie było Normalne. Nigdy się z czymś takim nie spotkałam. Spojrzałam na ktosia i okazało się że to jeden z Cullenów. Miał roztrzepane Miedziane włosy a jego tęczówki wydawały się być ze złota.  Uśmiechną się do mnie i bez żadnego słowa odszedł. Stałabym tak dalej gdyby nie jakaś dziewczyna o twarzy chochlika. Cullenówna machała mi ręką przed oczami a kiedy potrząsnęłam głową chwyciła się za ręce i uśmiechnęła do mnie.
- Ziemia do Belli – Jej głos brzmiał jak tysiąc dzwoneczków. – Za minutę dzwonek a ty tak stoisz i stoisz. Wszystko w porządku? Czemu masz guza na głowie? – Dodała i zmarszczyła czoło kiedy spojrzała w miejsce gdzie się uderzyłam. – Chodź. Teraz masz pewnie Fizykę?
Przytaknęłam głową a ona mnie pociągnęła do klasy. Niewiem czemu ale miałam uczucie jakby szła za szybko jednak nie miałam czasu żeby się zastanawiać. Do klasy dotarliśmy idealnie przed Nauczycielem. Podałam mu kartkę żeby podpisał i wskazał mi miejsce akurat obok chochlika ( Tak postanowiłam ją puki  co nazywać) .
Lekcja ciągnęła się nie miłosiernie. Postanowiłam pomyśleć Jackobie który był, jest oraz będzie na zawsze moim przyjacielem gdy przypomniały mi się legendy Quiletów  ( Przepraszam jak źle napisałam aut.). Podobno było tam coś o trzeciej żonie i zimnych istotach ale nie do końca w to wierzyłam. Billy, ojciec Jackoba mówił że Wampiry polowały na tych terenach lecz podejrzewam że to kłamstwo, jak to legendy... Nagle przede mną pojawiła się karteczka od mojej sąsiadki chochliczka. 
             Czemu tak stałaś? Ducha zobaczyłaś czy co? Co ci się stało w głowę? O! Nazywam się Alice a ty pewnie Bella. Ps. Pa n się nie skapnie że piszemy bo męczy kogoś przy tablicy.                                            Popatrzałam na liścik i zaczęłam pisać.
Stałam tak bo wpadłam na twojego brata a guza mam właśnie przez niego więc ja sama sobie tego nie zrobiłam. Miło mi cię poznać Alice
Alice kiedy to przeczytała na jej twarzy ujawnił się uśmiech. Jedne z najpiękniejszych uśmiechów jakie kiedykolwiek widziałam.  Popatrzała na mnie i pokręciła głową. Nagle zobaczyłam że jej oczy przechodzą mgłą i otwiera buzię. Spojrzałam na nią i postanowiłam nie zwracać na to uwagi. Kiedy potrząsnęła głową znowu na mnie popatrzała a w jej oczach było widać radość.                                                   Nagle zadzwonił dzwonek na przerwę i Alice wybiegła z klasy. Kiedy się spakowałam wyszłam z klasy i wyszłam. Reszta lekcji zleciała mi szybko i nadszedł czas lunchu. Poszłam na stołówkę a przy blacie z jedzeniem zobaczyłam Alice która gestem dłoni wołała mnie. Podeszłam do niej a ona się uśmiechnęła
- Witaj Bello. Usiądziesz z nami?  - Zapytała nie spuszczając mnie z oczu.
- Jasne że tak. Sama nie usiądę – Odpowiedziałam.  Nagle drugi raz tego dnia pociągnęła mnie za sobą do stolika gdzie siedziało jej rodzeństwo. Usiadłam obok niej a naprzeciwko miałam Miedziano włosego chłopca. Kolejny raz się uśmiechną a ja odwzajemniłam bo jak można odmówić takiemu pięknemu uśmiechowi. Niestety Jego rodzeństwo to zauważyło i jeden gwizdną. Był to napakowany chłopiec o takim samym odcieniu włosów co Alice. Alice jedynie się zaśmiała a potem jej oczy znowu zaszły mgłą a wszyscy na nią spojrzeli.  Szybko się ocknęła i z uśmiechem zmierzyła mnie wzrokiem a potem z chytrym uśmieszkiem popatrzała na Miedziano włosego.
- Bello. Poznaj moje rodzeństwo. Ten rudy to Edward potem obok niego siedzi Emmet a ci dalej to Jasper i Rosalie. – Odparła z uśmiechem. Niemiem czemu ale zauważyłam że ta ostania patrzy na mnie z szeroko otwartymi oczami na minie.  Postanowiłam ją zignorować i postanowiłam zapytać.
- Ona ma tak zawsze? – Wszyscy spojrzeli na nią a Edward jedynie pokiwał głową co oznaczało że coś jest nie tak. Jego rodzeństwo popatrzało na niego a potem powiedział każdemu coś do ucha.
- Nie.. Właśnie Nie wiemy dlaczego tak patrzy – Odezwał się Jasper – Jest zszokowana i... – Nie dokończył bo dostał sójkę w bok od Edwarda.
- Może się wystraszyła. Może myśli że jesteś duchem. Rosalie powiesz nam co się dzieje? – Każdy wybuchną śmiechem tym ja. Rosalie popatrzała na Emmeta i walnęła go mocno w głowę. Dziwne że się nie skrzywił ani nic.
- Rose! Czemu mnie bijesz? Czemu! Co ja zrobiłem?  - Zapytał się a ona jedynie się zaśmiała i znowu na mnie spojrzała. – Po.... – Nie zdarzył nic powiedzieć bo zadzwonił dzwonek. W pośpiechu pobiegłam na Biologię którą jakimś cudem miałam z Edwardem bo kiedy stałam przy biurku nauczyciela widziałam że siada. Kidy Nauczyciel podpisał kartkę pokazał mi miejsce obok Edwarda. Podeszłam do stolika i usiadłam. Zobaczyłam że mi się przygląda Po czym wyrywa kartkę z zeszytu i pisze na niej.
Przepraszam że przeze mnie nabiłaś sobie guza. Serio Niechciałem.  Zamyśliłem się a tu nagle wpadłem na Ciebie.
Popatrzałam na niego i pokręciłam z niedowierzaniem głową.
To ja powinnam przeprosić. Ja też się zamyśliłam.
Na jego twarzy zagościł uśmiech i szepną mi do ucha „Nasza wina. Nikt nie przeprasza”                                          Zaśmiałam się i powróciłam do słuchania nauczyciela.
Teraz wszystko ma być lepiej bo poznałam go.

wtorek, 19 stycznia 2016

1. Pierwszy dzień w szkole

Obudziłam się w  środku nocy na wygodnym dużym białym łóżku w pokoju który według mnie był przepiękny.  Rozejrzałam się po pokoju i w rogu zobaczyłam tą samą dziewczynę co mnie zabrała. Popatrzałam na rękę i zobaczyłam bandaż.  Po prostu świetnie. Dziewczyna podeszła i usiadła na skraju łóżka  patrząc na mnieb
- Witaj Isabello. Ja jestem Katherine  Seynay – Przedstawiła się  a na jej twarzy zagościł łagodny uśmieszek który od razu polubiłam.                                                                                                       Katherine wydawała się być pogodną dziewczyną która nadawała się na modelkę.   Ale jedno mi się nie podobało. Znała moje imię.
- Z kąt znasz moje imię?  - Postanowiłam zapytać. Uśmiechnęła się szerzej – Ty będziesz moją zastępczą matką? Katherine popatrzała na mnie.
- Znam twoje imię że szkoły. Wybacz ale musiałam cię trochę pośledzić żeby cię lepiej poznać . Masz na imię Isabella Marie Swan a raczej teraz Seynay. Zgadza się, jestem twoją matką zastępczą. I mam dla ciebie informację, jutro pójdziesz do nowej szkoły. Jesteśmy teraz w Forks.
- A teraz śpij bo jutro szkoła a na pewno jesteś zmęczona. Za dużo przeżyłaś hak na jeden dzień. Dobranoc.
Miała rację. Byłam zmęczona i to bardzo. Zamkęłam.oczy i zasnęłam
Następnego dnia rano obudziły mnie promienie słońca przedzierające się przez biało czarne firanki . Niechętnie otworzyłam oczy i spojrzałam w wielkie okno którego nawet nie zauważyłam. Za szybami mieścił się las. Niechętnie wstałam i przetarłam oczy. Wstałam z łóżka i podeszłam do lustra które mieściło się po prawej stronie łóżka.   Wyglądałam okropnie. Oczy miałam podkrążone a moje włosy do pasa wyglądały tak jakby przejechało po nich z tysiąc koni. No cóż... Tak to jest kiedy jest się w depresji. Podeszłam do szafy która stała obok i wyjęłam dżinsy oraz ciemno zieloną bluzkę.        Szybko się przebrałam po czym wyszłam z pokoju i poszłam do salonu gdzie napotkałam Katherine czytającą jakąś książkę. Podeszła do mnie jakby mnie wyczuła ściskając w ręce coś czarnego. Nagle przypomniało mi sił że jestem w Forks a nie w Arizonie. Musiała mnie tutaj przewieść kiedy byłam półprzytomna. Popatrzałam na Katherine a na jej twarzy zagościł uśmiech.
- Cześć Bello. W kuchni masz śniadanie – wskazała na duże rozsuwane drzwi – A teraz mam dla ciebie niespodziankę – uśmiechnęła się podając mi kluczyki – To są kluczyki do twojego nowego auta. Chyba wiesz którędy się jedzie?  - Zapytała a ja pokręciłam głową – Kiedy wyjedziesz sosom.  – wskazała na drogę za oknem – wejdziesz w prawo a potem jedź ciągle prosto z srebrnym Volvo. Napewno będą tędy jechać ponieważ oni mieszkają blisko nas.  Teraz idź jeść śniadanie Bello.                                  Przytaknęłam głową i poszłam w stronę kuchni. Unosił się tam zapach owsianki z owocami. Dopiero teraz poczułam pustkę w moim żołądku. Szybko podeszłam do stołu i zabrałam się za jedzenie.            W mojej głowie wciąż tkwił zapach ogniska i obraz spalonego  domu. Potrząsnęłam głową żeby wymarzać ten obraz z pamięci. Zastanawiałam się kto jest właścicielem srebrnego Volvo.               Kiedy kończyłam jeść owsiankę spojrzałam na zegarek i było dwadzieścia pięć po siudmej. Otworzyłam szeroko oczy odkładając resztki owsianki do zlewu i biegnąc w stronę łazienki gdzie jakimś cudem napotkałam moją kosmetyczkę. Szybko wyjęłam z niej szczotkę i Podczesałam włosy.  Cienie pod moimi oczami już zniknęły. Wyszłam a raczej wybiegłam z łazienki do pokoju po torbę po czym zeszłam na dół gdzie czekała Katherine żeby zaprowadzić mnie do garażu. Podeszłam do niej a ona kazała mi za nią iść.   Garaż mieścił się po prawej stronie domu a w środku były dwa auta niebieskie VW Golf R32 i Białe Audi TT Rs.
- To białe auto jest twoje Bello – Powiedziała Katherine – możesz już jechać. Wiesz którędy.      Zaniemówiłam nie wiedziałam że Katherine stać na dwa auta a do tego takie dobre. Musiała być bogata. Podeszłam do auta i otworzyłam drzwi. Wnętrze było beżowo-Czarne. Wsiadłam do niego. Siedzenia były bardzo miękkie. Zamknęłam niepewnie drzwi i wsadziłam kluczyki do stacyjki odpalając auto. Nawet nie było słychać kiesy odpalił. Pracował tak cicho że nie było słychać. Wcisnęłam pedał gazu i ruszyłam. Zobaczyłam w lusterku jak Katherine kręci głową z uśmiechem i mi macha. Wyjechałam na sosę którą jechałam chyba z minutę a potem zobaczyłam drogę asfaltową.  Spojrzałam po krzakach żeby później wiedzieć gdzie wjechać po czym ruszyłam i skręciłam w prawo tak jak mówiła mi Katharine. Jechałam nie zwracając uwagi na szybkość. Traciłami cierpliwość bo mogłam się pogubić. Nagle kilka metrów przede mną wyjechało srebrne auto. To powinni być oni. Srebrne Volvo wyjechało z lasu i przyśpieszyło tak że zostałam w tyle i go nie widziałam.           Postanowiłam też przyśpieszyć. Na prędkościomierzu wskazówka przesuwała się pomału w stronę 200 km/h. Kiedy wybiło 200 już nie przyśpieszałam. Bez problemu dogoniłam Srebrne Volvo które za wszelką cenę chciało żeby mnie zgubić ale to na nic. Kiedy wskazówka tym razem wskazała 250 km/h Wiedziałam że już szybciej nie mogę. Obraz za szybami się rozmazywał i z łatwością wyprzedziłam ich wjeżdżając  do miasta.  Kiedy wjechałam do miasta już wiedziałam gdzie jechać. Zwolniłam do 130 km/h tak żeby nikt mnie nie przyłapał. Kiedy zobaczyłam tabliczkę szkoły i parking wjechałam i znalazłam pierwsze lepsze miejsce. Kiedy wysiadałam kątem oka zobaczyłam że srebrne Volvo stanęło obok mnie i wyszło z niego pięć nastolatków w tym dwie dziewczyny. Jeden chłopiec który siadział obok miedzianowłosego chłopaka z przodu śmiał się z niego i mamrotał coś że dziewczyna go wyprzedziła a dwie dziewczyny dołączyły do niego . Nie zwracając na nich uwagi zamknęłam auto i ruszyłam w stronę szkoły. Kiedy weszłm do budynku miałam szczęście bo przy jednych drzwiach było napisane „Sekretariat”.  Zapukałam i weszłam.  Poprosiłam o plan lekcji po czym wyszłam i ruszyłam w stronę pierwszej lekcji gdy wpadłam na....


niedziela, 17 stycznia 2016

Prolog

Patrzałam na dom który właśnie staną w płomieniach, dom w którym mieszkał Charle i Renee właśnie niedawno wyniesiono ich ciała i ogłosili zgon. Moja Depresja mnie przerastała, nie miałam nikogo. Czemu akurat ja? Czemu akurat mi umarli rodzice a nie na przykład komuś innemu. Rzecz którą w tej chwili najbardziej pragnęłam to popełnić samobójstwo, rzucić się z klifu albo wpaść pod samochód ale w porę się otrząsnęłam.
Rękę miałam całą w krwi, tak samo jak prawą nogę. Czułam ból przepływający przez moje ciało.                                        
I co ja teraz zrobię? Pomyślałam... Lekarz jest zaledwie kilka kilometrów  stąd a poza tym siedziałam na skraju lasu za domem więc nikt nie mógł mnie zobaczyć.                                                       Przymknęłam oczy a łzy wyleciały mi kropelka po kropelce. Jako 17-nasto latka miałam prawo płakać.                                                                                                                                               Nagle z znikąd pojawiła się dziewczyna około 25 o bladej jak śnieg skórze, żółtych oczach i brązowych włosach. Przybliżyła się do mnie i kucnęła patrząc na mnie z współczuciem.                        Według mnie było to dziwne spotkać dziewczynę wychodzącą z lasu i siadającą obok. Podejrzane ale z drugiej strony miałam farta że ktoś się pojawił. Popatrzałam na Dziewczynę dopiero teraz zdałam sobie sprawę że widzę czarne kropki przez oczami a ona mnie podnosi i zanosi do auta.           Potem ogarnęła mnie ciemność.