niedziela, 17 stycznia 2016

Prolog

Patrzałam na dom który właśnie staną w płomieniach, dom w którym mieszkał Charle i Renee właśnie niedawno wyniesiono ich ciała i ogłosili zgon. Moja Depresja mnie przerastała, nie miałam nikogo. Czemu akurat ja? Czemu akurat mi umarli rodzice a nie na przykład komuś innemu. Rzecz którą w tej chwili najbardziej pragnęłam to popełnić samobójstwo, rzucić się z klifu albo wpaść pod samochód ale w porę się otrząsnęłam.
Rękę miałam całą w krwi, tak samo jak prawą nogę. Czułam ból przepływający przez moje ciało.                                        
I co ja teraz zrobię? Pomyślałam... Lekarz jest zaledwie kilka kilometrów  stąd a poza tym siedziałam na skraju lasu za domem więc nikt nie mógł mnie zobaczyć.                                                       Przymknęłam oczy a łzy wyleciały mi kropelka po kropelce. Jako 17-nasto latka miałam prawo płakać.                                                                                                                                               Nagle z znikąd pojawiła się dziewczyna około 25 o bladej jak śnieg skórze, żółtych oczach i brązowych włosach. Przybliżyła się do mnie i kucnęła patrząc na mnie z współczuciem.                        Według mnie było to dziwne spotkać dziewczynę wychodzącą z lasu i siadającą obok. Podejrzane ale z drugiej strony miałam farta że ktoś się pojawił. Popatrzałam na Dziewczynę dopiero teraz zdałam sobie sprawę że widzę czarne kropki przez oczami a ona mnie podnosi i zanosi do auta.           Potem ogarnęła mnie ciemność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz